Translate

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Trzeci.



- Na piątej godzinie lekcyjnej na auli odbędzie się apel dla wszystkich uczniów z okazji uroczystego rozpoczęcia roku szkolnego, obecność obowiązkowa – z głośnika znajdującego się nad tablicą wydobył się męski głos należący (zapewne) do dyrektora.
- Chryste panie – sapnęła Waliyha. – Nienawidzę apelów.
- Ja też – szepnęła siedząca przed nami Leighton, bawiąc się zamkiem od piórnika.
Obydwie dziewczyny poznałam na pierwszej przerwie. Podeszły do mnie i po prostu zaczęłyśmy rozmawiać, jakbyśmy się znały od lat. Zero krępującej ciszy. Aż dziwnie, aczkolwiek miła odmiana.
             Waliyha była naprawdę ładną dziewczyną. Oliwkowa cera wspaniale kontrastowała z czarnymi, jak smoła włosami sięgającymi do połowy pleców. Brązowe, wręcz kakaowe oczy,  zgrabny nosek i kształtne usta  robiły z niej jedną z najładniejszych dziewczyn z rocznika. Miała około 165 cm, tak jak ja, a figury nie jedna mogła jej zazdrościć. Z tego co mówiła to nawet ma jakieś propozycje pracy jako modelka.
            Leighton była … inna. Tak, zdecydowanie to słowo do niej pasuje. Miała czerwone, a raczej bordowe włosy, które  ją wyróżniały w tłumie; brązowe oczy, drobne usta oraz małego, ale charakterystycznego pieprzyka pod prawym okiem, który z bliższej perspektywy przypominał  gwiazdkę.  Jeśli chodzi o charakter to była dość nieśmiała, mało mówiła i raczej robiła z popychadło Waliyhi. No ale co kto lubi, nieprawdaż?
            Zaraz po ogłoszeniu dyrektora na korytarzach rozbrzmiał się dzwonek. Zgrabnie włożyłam książki z powrotem do torby i wyszłam z klasy kierując się na stołówkę - była przerwa na lunch. Wchodząc do stołówki przy stoliku pod samym oknem zauważyłam Nialla siedzącego z kolegami. Pomachałbym mu, ale pewnie i tak by mnie nie zauważył. Poprawiając torbę na ramieniu, poszłam w stronę kolejki. Wzięłam tacę i nałożyłam na nią czekoladowe mleko sojowe, ciabattę pomidorową i dwie mandarynki. Nie byłam zbytnio głodna. Biorąc tacę w dłonie, zwróciłam się stronę stolików. Okej, i co teraz?  
            Patrząc na tą sytuację przypomniała mi się scena z filmu ‘’ Wredne Dziewczyny’’ , kiedy Cady będąc zupełnie nową uczennicą, nie miała z kim usiąść, więc przesiedziała lunch w damskiej toalecie. Nie. Mówię stanowcze ‘NIE’ lunchom w toaletach. Z obaw wybawiła mnie machająca z końca stołówki Waliyha, która zajęła stolik zaraz obok grupki, gdzie siedział mój kuzyn. Cholera! Nie po to zwiałam przed rozpoczęciem lekcji, żeby teraz dać się tak łatwo podejść!  Szepcząc pod nosem ciche ‘ Ja pierdzielę’’, ruszyłam w stronę dziewczyn. Usiadłam po lewej stronie stolika, tak, żeby (ale tylko jakby co!) Niall chciał mnie jednak przedstawić swoim kolegom. Mogę odwlekać to i wyjść na wariatkę, która boi się płci przeciwnej albo wziąć się w garść. Ale zaraz... w sumie to ja się boję płci przeciwnej, jeśli jest starsza!  Zawsze wydawało mi się, że jeśli zagadam do starszego chłopaka to mnie delikatnie mówiąc wyśmieję. Tak, ja i moja pewność siebie. Delikatnie uśmiechnęłam się do Leighton, która właśnie na mnie patrzała. Ta dziewczyna była dziwna. Ale lubię to co dziwne. Trochę to dziwne i lekko skomplikowane. Słysząc głos Nialla wołającego moje imię, spojrzałam w stronę stolika naprzeciwko i  przyjrzałam się kompanom blondyna.
           Pierwszy rzucił mi się w oczy dobrze zbudowany chłopak z lokowaną czupryną.  Miał szerokie ramiona, na których spoczywała bordowa koszulka punk-rockowego zespołu The Ramones. Doskonale opinała jego klatkę piersiową i brzuch. Na nogach miał zbyt ciasne ciemny jeansy, który uwydatniały jego ''interes'' nawet w pozycji siedzącej, jednak wspaniale kontrastowały z białymi conversami, których jestem zwolenniczką.
           Następny był niebieskooki ciemny blondyn z krótkimi włosami, które niesfornie mierzwiły się na jego głowie. Kilkudniowy zarost dodawał mu paru lat. Gdyby nie plecak na jego ramionach, spokojnie mogłabym stwierdzić, że jest już absolwentem. Tak jak Leighton miał charakterystycznego pieprzyka, tyle że na szyi.
Na górnej części ciała miał luźną, granatową bluzę z białym zamkiem i kaptur do połowy założony na głowę, a na dolnej czarne jeansy i białe supry. Styl miał podobny do mojego małego Horana.
           Widząc trzeciego osobnika, aż wytrzeszczyłam oczy. To on. To chłopak z parkingu. Niesfornie rozczochrane czarne włosy, głębokie kakaowe spojrzenie, perfekcyjna w każdym calu śniada cera; szerokie, umięśnione ramiona, wąskie biodra; szczupły, ale umięśniony, ubrany w czarną koszulę z kołnierzem, czarne jeansy doskonale odsłaniające kawałek białych bokserek od Calvina Kleina oraz czarne Nike Blazer utrzymane w idealnym stanie.
           Wzięłam głęboki oddech. Nawet go nie znałam, ale działał na mnie, jak...nawet sama nie wiem co.                   
             - Audrina! - krzyk Nialla wyrwał mnie z myśli. Pomachałam w jego stronę, a on biorąc swój plecak i tacę, podszedł do naszego stolika. Waliyha i Leighton nawet go nie zauważyły, gdyż były zajęte oglądaniem jakiegoś filmiku na telefonie, ale za to resztą płci żeńskiej znajdującej się w stołówce przyglądała nam się z nadzwyczajną dokładnością. Blondyn chyba tego nie zauważył, bo jakby nigdy nic usiadł obok mnie i zabrał sobie jedną mandarynkę. - I jak ci się podoba? - uśmiechnął się.
            - Jest okej - odwzajemniłam uśmiech, łapiąc się dłonią za kark i trochę przeciągając.
            - To cieszę się. To naprawdę fajna szkoła, ludzie też dają radę- puścił mi oczko i włożył sobie kawałek pomarańczowego cytrusa do ust. Uroczą pogawędkę przerwał na dźwięk dzwonka rozbrzmiewający się po raz setny dzisiaj. Wszyscy ( łącznie ze mną ) w mgnieniu oka poderwali się z miejsc i ruszyli na aulę, gdzie miał się odbyć zapowiedziany wcześniej apel. Spojrzałam ostatni raz w miejsce, gdzie siedział chłopak z parkingu, ale już go tam nie było. Cicho westchnęłam. Włożyłam niewypity kartonik sojowego mleka czekoladowego do torby i podreptałam w stronę auli w towarzystwie Waliyhi, albowiem Leighton gdzieś zniknęła w tłumie.
            Stanęłam z czarnowłosą na tyłach pomieszczenia, które było naprawdę wielkie. Wszystkie miejsca siedzące były już zajęte przez uczniów, reszta stała gdzieś dookoła, tak jak my. Przez wysoko umieszczone okna wpadały drażniące promienie słońca, oświetlając przy tym scenę, na której aktualnie znajdował się łysiejący facet w średnim wieku, ubrany w granatowy garnitur.
             - Proszę o ciszę! - zapiał niskim głosem, tym samym, który wydobywał się wcześniej z głośników. Na auli zapanowała cisza, słychać było tylko pojedyncze szepty. Rozejrzałam się dookoła. Chyba nikt nie przejmował się tym co mówi dyrektor. Jedni grali w jakieś gry na telefonach, drudzy się z niego śmiali, a jeszcze inni próbowali nie zasnąć. Typowa szkoła. Krzyżując ręce na piersi, starałam się słuchać słów dyrektora. Właśnie mówił nam o tym co czeka nas w tym roku szkolnych, czyli o festynach, pokazach itp.
Gdy właśnie zaczął mówić o zajęciach dodatków, poczułam uszczypnięcie na lewym pośladku. Gwałtownie się odwracając, ujrzałam o pół głowy wyższego blondyna, który uśmiechał się kpiarsko. Oczywiście był w otoczeniu kolegów, którzy mieli identyczny wyraz twarzy jak on.
             - Nie dotykaj mnie - warknęłam.
             Odwróciłam się z powrotem w stronę sceny, czując się nieswojo. Nienawidzę takich sytuacji. Są bezczelne, chamskie i pokazują jaki brak szacunku mają do siebie rówieśnicy. Poczułam się jak dziwka, choć wiem, ze nie powinnam. Wzięłam głęboki oddech. Ostatnio często to robię. Ponownie wsłuchałam się w przemowę dyrektora. Śmiechy za mną ucichły, ale nie na długo. Chwilę potem mały skurwiel znowu powtórzył wcześniejszą akcję, tym razem szczypiąc mnie w prawy pośladek. Ręce zaczęły mi się trząść, a w głowię układałam szybką ripostę, aby go ośmieszyć przy kolegach. Odwróciłam się i aż rozwarłam lekko wargi ze zdziwienia. Nad małym skurwysynem stał chłopak z parkingu, trzymając go za koszulę,
              - Chyba powiedziała, żebyś jej no dotykał, tak? - jego głos był jednocześnie miękki, ale czuć było w nic odrobinę irytacji. Mały skurwysyn widząc jego wzrok, wyrwał się i wyszedł z auli, a za nim tak samo zdziwieni koledzy. Brązowooki zwrócił swój wzrok na mnie, ale nic nie powiedział.
               - Dziękuje. - powiedziałam cichym głosem, starając się, aby nie drżał. Chłopak skinął głową, po czym zniknął w tłumie innych uczniów.

* * * 
      Witam, kochani. Mam nadzieję, że mnie nie zabicie za tak długa przerwę. Sama jestem sobą zawiedziona i najchętniej strzeliłabym sobie w pysk. Naprawdę przepraszam, ze tak długo zajęło mi napisanie trzeciego rozdziału. 
       Pewnie niektórzy już zauważyli : nazwa bloga została zmieniona. A wszystko przez pewną osobę z reala, który znalazła bloga, potem twittera, a jej oczy nigdy nie miały tego ujrzeć. Tak więc nazwa zmieniona, ale ta nowa chyba nawet bardziej mi się podoba. 
       Zostałam nominowana do Liebster Awards, ale nie biorę udziału. Nie wiem na czym to polega, ani jaki jest tego sens, gdyż nie ma tam głosowania ani nic. 
       Nowy rozdział? Na pewno będzie szybciej, niż trzeci. W połowie stycznia kończy się semestr, więc w okolicach 23 stycznia można się będzie go spodziewać. Jeśli ktoś chce być informowany zostawcie swoje nazwy z twittera lub linki do blogów z dopiskiem ' informuj mnie' pod rozdziałem.
      Ktoś chce mieć kontakt ze mną? Jestem na twitterze all day all night, więc napisz, że chcesz i podaj nazwę twittera, na 100 % w najbliższym czasie do ciebie napiszę :) 

Tak więc, ahoj i do następnego! :D
A NO I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 


 Tumblr : http://glamorousshaddow.tumblr.com/